Na Rusi Zakarpackiej nacjonaliści ukraińscy przygotowali przepiękny podarunek greckokatolickim Rusinom z okazji trzydziestej rocznicy wyjścia z podziemia i ponownego zalegalizowania. Nigdy wcześniej wiadro zimnej wody z Watykanu nie było tak potrzebne jak teraz.
Ukraińskie media obiegła wieść o tym, jak to Ukraińcy odkryli, że Ziemia jest okrągła. Byli zaszokowani, że ich arcypasterz, o ile są wśród nich naprawdę wierzący, biskup Milan Szaszik wspomina o eparchii rusińskiej jako o oddzielnej Cerkwi. I oto zwrócili się ze skargą do zwierzchnika Ukraińskiej Greckokatolickiej Cerkwi, arcybiskupa Światosława Szewczuka. Cerkwi, która nie ma nic wspólnego z greckokatolicką eparchią mukaczewską. Zaiste, jak to możliwe, że Szaszik mówi o Cerkwi prawdę, hejże? Według nich decyzja powinna być jasna: włączenie rusińskiej eparchii w skład Cerkwi ukraińskiej.
„Inicjatywna grupa Ukraińców”, jak media nazywają piszących skargę, oprócz tego, że biskup Szaszik nie mówi nic o przyłączeniu eparchii do Kijowa, wspomina i to, że Szaszik jest etnicznym Słowakiem i w ogóle nie interesują go potrzeby wiernych – Ukraińców. Pozwólcie, że głośno parsknę śmiechem. Rzeczywistość jest oczywiście zupełnie inna.
Wbrew temu, że eparchia jest zapisana w Rzymie jako Cerkiew rusińska, to właśnie o Rusinów nikt się nie stara w ich własnej eparchii. Oficjalne strony internetowe diecezji są prowadzone wyłącznie po ukraińsku i po angielsku. Wszelkie dokumenty wydawane są tylko po ukraińsku. Oficjalne wystąpienia, listy pasterskie są po ukraińsku. Przy okazjach takich jak Boże Narodzenie czy Pascha eparchia publikuje i węgierskie, i rumuńskie wersje życzeń, ale rusińskiej się nie doczekacie. W wielu świątyniach liturgię odprawia się nie tylko w języku cerkiewnosłowiańskim, ale i po ukraińsku, bo nie ma kto tego zabronić. W eparchii nie korzystają z oficjalnie zatwierdzonych rusińskich tłumaczeń tekstów liturgicznych. Kto więc miałby wpaść w złość i pisać skargi nie do Kijowa, ale do Watykanu?
Nikt Ukraińcom w Cerkwi rusińskiej nic złego nie robi. Mają naprawdę wielką wygodę. Teoria, że w jednym państwie miałaby być wyłącznie jedna Cerkiew – na Ukrainie ukraińska – jest nie do utrzymania, tym bardziej w przypadku Ukraińskiej Greckokatolickiej Cerkwi, która ma swoje eparchie na całym świecie (w tym w Polsce). Po cóż im eparchie w innych państwach i dlaczego nie powstaną w tych państwach własne struktury cerkiewne, pod które przejdą i ukraińskie eparchie, gdzie, jak na przykład w Ameryce, jest wiele świątyń ukradzionych Rusinom? A trzeba zwrócić uwagę na jeszcze jeden ważniejszy fakt.
Mukaczewska Greckokatolicka Eparchia nie ma nic wspólnego galicyjską Cerkwią, którą dziś prowadzi Światosław Szewczuk jako zwierzchni arcybiskup. Rusińska Cerkiew powstała w wyniku zupełnie innej unii, Unii Użhododzkiej, i tę unię podpisali rusińscy duchowni z całą swoją tradycją, do tej cerkwi zaczęli przychodzić rusińscy wierni. Znajdowała się ona na terytorium Węgier, a nie w Galicji.
Znalazłoby się wiele argumentów, które można by wymienić, ale to strata czasu. Jestem osobiście przekonany, że skargi tego typu piszą nawet nie ukraińscy wierni, ale chorzy ukraińscy nacjonaliści. Pytanie tylko, jakie stanowisko w tej sprawie zajmą Szewczuk oraz papież.
Pierwszy przez długie lata, podobnie jak jego poprzednik, pociąga za wszystkie sznurki, tak żeby greckokatolicka eparchia mukaczewska została jego pastwiskiem i ostatecznie żeby zakończył się proces całkowitej ukrainizacji greckokatolickiej Cerkwi i Rusinów pozostających w niej. To znaczy, że dziś może się tylko cieszyć z listu, który otrzymał i którym jest w stanie machać teraz przed oczami Ojca Świętego. Dlatego pozostaje nam tylko pytanie, jakie stanowisko zajmie drugi wymieniony – papież Franciszek.
Rusini na Rusi Zakarpackiej, potomkowie tych, którzy przyjęli wspólnotę z Rzymem, nigdy wcześniej, jak się wydaje, nie potrzebowali pomocy z Watykanu tak bardzo jak dziś. Dzisiaj gra toczy się o wysoką stawkę. Ukraińscy nacjonaliści podarowali Rusinom z okazji trzydziestej rocznicy wyjścia z podziemia i przywrócenia legalności przepiękny podarunek: kopnęli ich. Ochoczo doprowadziliby ich do utraty świadomości, a klucze od soboru przynieśli do Kijowa. Jedyną osobą, która może tego zabronić, jest papież Franciszek.
Ma dwie możliwości. Albo zrobi minimum tego, na co zasłużyła sobie Cerkiew rusińska przez dziesiątki lat wierności pozostając w podziemiu i za męczeńską drogę w XX wieku pozostawi ją rusińską, albo zdradzi tych, którzy go nigdy nie zdradzili, i pomoże w pogrzebie greckokatolickich Rusinów na Zakarpaciu. I w pierwszym, i w drugim przypadku historia mu tego nie zapomni.
Chciałbym wierzyć, że Światosław, który wkrótce ma mieć spotkanie z papieżem, nie przywiezie z sobą kluczy do soboru użhorodzkiego, ale wiadro zimnej wody.
Peter Medvid’, Preszów
Komentarz w ramach serii „Bileciki do kontroli” napisany dla łemkowskiego radia Lem.fm.
Źródło fotografii: wikipedia.
Z języka rusińskiego przetłumaczył Bogdan Gambal